Choinka. Kto by przypuszczał, że cała rodzina będzie się zachwycać jakimś drzewkiem upstrokaconym jak celebrytka na lansie. Tu łańcuszek, tu świecidełko, a tam piórko. Właśnie z tymi piórkami miałem kłopot. Strasznie mnie wnerwiały. Głównie dlatego, że pani nie dała mi się nimi pobawić. Gonili mnie po całym mieszkaniu, jakbym im połknął czterokaratowy brylant. Zrozumiałem, że te piórka są z jakiegoś powodu dla nich ważne. Odpuściłem. Ale nie na długo. Jak sobie poszli do pracy, a ja , jak już wcześniej wspomniałem nie mogę ani czytać, ani zajmować się dywanem, postanowiłem na serio zająć się tą choinką. Pociągnąłem za piórko i choinka poleciała za piórkiem. Głupi nie jestem. Wiedziałem, co to jest konsekwencja. Ale tylko w zakresie piórka i choinki, bo nie przewidziałem , ze aniołkowi odpadnie głowa, a i gwiazda z czubka nie jest odporna na moje zaczepki. No i przede wszystkim nie przewidziałem, że pani się wścieknie. Teraz już choinka mnie w ogóle nie rusza. Piórek nie ma.
http://www.youtube.com/watch?v=hkKCDi4gZN0
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz